Uwaga!

Obserwatorzy

14 sierpnia 2013

Rozdział III: Louis, Pearl pomóżcie..

Biegłam dobre dwadzieścia kilometrów przez las. A on nadal nie zwalniał. W końcu wyprzedziłam go i stanęłam na wprost niego. Był zmuszony do zatrzymania się w miejscu i wysłuchania mnie.
Zastanawiałam się przez chwilę czy usłyszy mnie gdy będę mówić do niego myślami czy zmienić się w człowieka i zaryzykować życiem. Postanowiłam zaryzykować. Podniosłam się z czworaków i spojrzałam w zielone oczy chłopaka.
***
Na jego twarzy malowało się zdziwienie. Podbiegł do mnie, stykaliśmy się nosami. Gwałtownie odsunęłam się do tyłu i wywaliłam o jakiś korzeń. Nie miałam zielonego pojęcia co się dzieje. Wszystko działo sie jakby w przyśpieszonym tempie. Nagle świat zaczął wirować, stał się cały czarny. Potrząsnęłam głową, aby odpędzić dziwne złudzenia. Na szczęście pomogło. Chłopak ukucnął koło mnie i wziął na ręce. Ciepło ciała chłopaka otrząsnęło mnie z chwilowego rozkojarzenia. Postaw mnie-powiedziałam szeptem. Chłopak zrobił co kazałam. Po dotknięciu z ziemią zamieniłam się znów w wilka. Jednak strach przezwyciężył odwagę. Bałam się jak nigdy. Wszędzie było ciemno, a ja.. A ja byłam sama. Tylko z nim, którego nie znałam i nie wiedziałam do czego jest zdolny. Chciałam wołać o pomoc, choć nikogo wokół nie było a mi nie działa się krzywda. Panicznie się bałam, a tak na prawdę nie miałam czego. Z daleka usłyszałam odgłosy trąby powietrznej.. Chyba.. Która biegła w naszą stronę. Panicznie bałam się tego żywiołu. Wiedziałam do czego jest zdolny. Mógł w jedną sekundę zdmuchnąć dom w powierzchni ziemi. Oglądałam się bez przerwy za siebie. Mój strach sięgał zenitu. Spojrzałam na nieznajomego. W jego oczach malował się niepokój, smutek jak i strach.
-Dlatego chciałem cię stąd zabrać. Dalej choć..- powiedział niemalże krzykiem
Nie mogłam się ruszyć z miejsca. Louis, Pearl pomóżcie..-powiedziałam w myślach. Miałam nadzieje, że nie są daleko. Jeśli tak, jestem martwa. Ale jeśli nie, powinni mnie usłyszeć i pomóc. Odczekałam chwile i ich nie zobaczyłam przed sobą. Pomocy..!!-krzyczałam przez myśli. Chłopak co chwile zmieniał położenie swojego wzroku. Przechodził to ze mnie, to na niebo. A ja głupia nadal byłam sparaliżowana ze strachu. Spojrzałam na niebo, coraz bardziej czarne.  
-Proszę, nie pójdę bez ciebie. Stań chociaż w posturze człowieka, bo z przeniesieniem olbrzymiego zwierzęcia będzie ciężej w porównaniu do chudego ciała. Proszę.. Choć ze mną..- podszedł do mnie ostrożnie, pogłaskał po głowie i ukucnął na wprost moich oczu- No dalej..
Nagle zerwał się gwałtowny wiatr. Co spowodowało najszybsze w moim życiu stanięcie na dwóch nogach. Wziął mnie na ręce i pocałował w czoło. Po pięciu sekundach byłam w domu. Szybko zamknęłam drzwi i pobiegłam do góry, zobaczyć czy okna także są zamknięte. Wichura rozpętała się na całego.
Saphira..!!!
Zbiegłam po schodach prosto na dwór, nieznajomy złapał mnie w talii i zatrzymał przed rzuceniem się w bieg za ukochanym pupilem. Zamknął szybko drzwi na wszystkie możliwe zamki i spojrzał na mnie..
-Uratowałem cię przed chwilą od tego czegoś, a ty teraz chcesz tam biec..?! Jeśli tylko wyjdziesz będziesz martwa, wszystko lata w powietrzu..
Wszystko lata w powietrzu..-te słowa odbijały się echem w mojej głowie. Moja kochana psina teraz umiera a ja siedzę w domu i nie mogę jej uratować. Żyłam z nią pięć lat.
Upadłam na kolana i rozpłakałam. Chłopak od razu zareagował i przytulił do siebie. Próbował wykrzesać ze mnie powód mojego płaczu, lecz ja byłam nieugięta. Wtulałam się w niego i płakałam.
-Ej, nie płacz.. Nie lubię gdy dziewczyna płacze.- podniósł moją głowę za podbródek i spojrzał mi w oczy- Słyszysz mnie..? Nie płacz.. Dlaczego niepotrzebnie marnujesz łzy.? Twoi rodzice przecież są bezpieczni.
-Saphira..-powiedziałam po cichu i znów po moim policzku poleciała łza
-Ona..? Jak na razie trzyma się dobrze. Nie mogłaś od razu..?
Pobiegł do łazienki i otwarł drzwi. Od razu zauważyłam olbrzymią głowę zwierzęcia i machający ogon. Pies niepewnie spojrzał na chłopaka i podbiegł do mnie.
-Szczekała na mnie, chciała ugryźć.. Nie miałem innego wyjścia, zamknąłem ją w kiblu..
Przytuliłam jeszcze raz psa do siebie. Dziękuje-powiedziałam szeptem i lekko podniosłam twarz aby spojrzeć na nieznajomego.
Nagle żarówka, która znajdowała się w żyrandolu przepaliła się. Usłyszałam tylko ciche trzaśnięcie, a światła w cały domu zgasły. Najwidoczniej linie w których płynął prąd zostały zerwane przez żywioł na dworze. Powoli wstałam i zaczęłam iść po omacku do kuchni. Wyjęłam z półki świeczki i zaświeciłam. Po chwili przybiegła Saphira, a tuż po niej nieznajomy. Właśnie przydałoby się coś dowiedzieć o nim. Usiadłam na krześle i oparłam głowę na dłoniach... Twarz miałam skierowaną na chłopaka.
-Powiesz mi chociaż jak masz na imię.?-spytałam z ciekawością w głosie
-Beau-usiadł na sąsiadującym krześle
-To którego roku się urodziłeś..?-spytałam lekko uśmiechnięta
-Dziewięćdziesiątego siódmego.
-Czyli jesteś rok starszy ode mnie..-powiedziałam z namysłem, rozmyślając czym może być chłopak siedzący przede mną.
-Na to wygląda, Ruby.-podkreślił moje imię
-Skąd znasz moje imię.?-spytałam z uwagą- Przepraszam, ale nie przypominam sobie, abyś kiedykolwiek był w moim życiu. 
-Bo nigdy w nim nie byłem. Dopiero od tygodnia zacząłem się tobą interesować, gdy zobaczyłem jak potrafisz zmienić się w ogromnego wilka. I do tego, białego.. Myślałaś kiedyś co może oznaczać kolor twojej sierści.? Bo wiesz, są rude, czarne, szare ale rzadko spotykane białe. Ciekawe od czego to zależy.. Nie ciekawi cię to..?
-Dlaczego tak szybko zmieniasz temat..?-spytałam z ciekawości

1 sierpnia 2013

Rozdzał II: Nic o mnie nie wiesz, nic..

 Nie wiem dlaczego ale ta twarz kryje w sobie tajemnice tak jak ja.. tak mi się zdaje. Gdy powiedziałam to mojej przyjaciółce (Pearl) stwierdziła, że jest to przypadkowa twarz wychwycona na tłocznej ulicy i dlatego nie wiem czy widziałam ją kiedykolwiek na żywo. Ale, dodała także, że ma taki sam odcień oczu co moje kiedy zobaczyła mnie pierwszy raz w domu dziecka. Jest wilkiem jak ja..? Czy raczej wilkołakiem..? Na to pytanie może odpowiedzieć czas, który w nieskończoność się dłuży...
***
Ostatnią moją lekcją w szkole była religia, którą traktowaliśmy jak dłuższą przerwę. Usiadłam w ostatnich ławkach. Co pewien czas (niby) koledzy odwracali się w moją stronę i uśmiechali. Całe ich zachowanie strasznie mnie zdziwiło. Zazwyczaj byłam przez nich wyśmiewana i wyzywana od najgorszych, a w tej chwili posyłają do mojej osoby uśmiechy.
Cała lekcja religii upłynęła mi na rozmyślaniu nad zagubionym pamiętnikiem. Nadal nie mogę pojąć jakim cudem zniknął z domku na drzewie. Przez ten las nikt nie przechodził. Każdy wierzył w bajeczkę, która opowiadała o duchach grasujących pośród drzew. Ja osobiście ich nie zobaczyłam, więc uważam to za przypuszczenie a nie stwierdzenie.
Gdy lekcja się skończyła wyszłam ostatnia z klasy. Wszyscy zebrali się w grupkę na korytarzu szkolnym. Ja jako jedyna nie wiedziałam z jakiej okazji wszyscy się tu zebrali. Stanęłam koło mojej klasy, a ci od razu się odsunęli jak najdalej tylko się dało. Spojrzałam na nich. Wódz floty męskiej wyszedł z szeregu.  i dał mi z liścia. Po prostu podszedł i to zrobił. Temperatura mojego ciała gwałtownie wzrosła a w oczach pojawiły się łzy. Spojrzałam na resztę osób patrzących na te dziwne widowisko. Wszyscy się śmiali oprócz mnie. Rozglądałam się wokół po ludziach z nadzieją znalezienia jakiejkolwiek szpary aby zakończyć te dziwne przedstawienie. Nadzieja matką głupich.. Gwałtownie się odwróciłam aby nie pokazać cienia słabości. Musiałam stamtąd szybko uciec, musze nad sobą zapanować, nad złością. Podbiegłam do jednej strony koła. Poczułam uścisk na ramieniu. Przekręciłam lekko głowę w stronę osoby stojącej za mną. Okazała się nią dziewczyna, która była wodzem floty żeńskiej. Ukucnęłam lekko i wyrwałam ramie z jej uchwytu.
-Ofiara losu..! Mogłabyś się trochę postarać z tą ucieczką. Obejrzyj się do o koła..! Ci wszyscy ludzie są przeciwko tobie. Nie lubią cię, wręcz nienawidzą.. A ty nadal jesteś miła i udajesz, że jest wszystko okej. Wynoś się stąd z tą swoją idiotyczną rodzinka, podrzutku..!-usłyszałam za plecami piskliwy głos
Chciałam uciec, marzyłam tylko i wyłącznie o tym. Wiele było takich sytuacji. Nauczyciel zawsze się nei zjawiał. Pojawił się nie raz po zakończeniu akcji terror na Ruby, ale to nic nie dawało. Tylko pogarszało sprawę, Musiałam się tłumaczyć, a to nie było dobre rozwiązanie. Nie chciałam nigdy mówić prawdy. Strach, że może być gorzej przezwyciężał wszystko. Więc kłamałam-wywróciłam się, dostałam złą ocenę. Więc jak widać na załączonym obrazku, nie przepadałam za swoją szkołą.
Podniosłam torbę i walczyłam nad ochotą zamienienia się w wilka i rozgryzienia jej. Głupia zachcianka, ale cóż..
Nagle przed oczami zobaczyłam ciemność. Upadłam na kolana i złapałam się za głowę. Nikt o dziwo nie zaczął się śmiać. Po chwili wstałam. Nikogo nie było już na korytarzu, rozejrzałam się ostatni raz i pobiegłam do toalety. Moje odbicie szokowało. Nie wiem jakim cudem, ale pod okiem pojawił się siniak a na policzku szrama. Może ta chwila jednak trwała trochę dłużej..? Bynajmniej nie dla mnie. Pobiegłam do domu przez las, prosto do mojego domku. Musiałam to jakoś zamaskować przed rodzicami. Chociaż wątpię aby mi się to udało.. To było wręcz pewne, że się wyda..
W domku jak zawsze trzymałam apteczkę. Starałam się ukryć skaleczenia na policzku. Nie było to łatwe zadanie, lecz dałam rade, chyba.. Werdykt czeka w domu. Spojrzałam jeszcze raz na półkę gdzie powinien leżeć mój pamiętnik. Nadal go nie było. Może rodzice odwiedzili mój domek na drzewie i go wzięli.? Nie to nie możliwe.. Nigdy nie biorą moich rzeczy.! Znajdzie się.. Mam nadzieje..
W domu nikogo nie zastałam, było w nim pusto. Rozejrzałam się jeszcze po pokojach lecz nikogo nie było. Pobiegłam na dwór i wprowadziłam Saphire do domu, jak zawsze gdy nie ma rodziców. Psina pobiegła od razu usiąść koło fotela gdzie zawsze ja siedzę. Skierowałam się do kuchni po coś słodkiego, tym razem padło na czekoladę. Wróciłam do Saphiry i usiadłam na fotelu. Po chwili sznaucer olbrzymi siedział mi na kolanach. Zapewne komicznie to wyglądało, ale jak dla mnie było to normalne. Po chwili drzwi wejściowe gwałtownie się otwarły. W progu stanął uśmiechnięty blondyn o zielonych oczach, które potrafiły zahipnotyzować każdą dziewczynę. Pies zaczął szczekać na nieproszonego gościa. Chłopak nadal wpatrywał się w moją twarz nie robiąc sobie nic z psa. Powoli wstałam i podeszłam do Saphiry. Zdałam sobie sprawę, że to ta sama twarz którą widzę w snach. Przestraszyłam się. Dobrze wiedziałam, że nie jest przeciętnym człowiek.
Nie mogłam ruszyć się z miejsca, byłam sparaliżowana strachem. Pies nadal szczekał, a chłopak nadal wpatrywał się w moje oczy. Minęło około pięciu minut, a my nadal staliśmy bez ruchu. Chłopak zrobił krok do przodu na co ja natychmiast odskoczyłam do tyłu. Nie miałam pojęcia co robię. Chciałam tylko i wyłącznie pozbyć się nieznanej osoby z domu i dalej spokojnie.. bez zmian żyć. Usłyszałam za plecami jakby czyjeś kroki, instynktownie się odwróciłam co było okropnym błędem. Chłopak w jednej chwili usiadł na kanapie i posadził mnie koło siebie przyciskając do swojego ciała. Próbowałam się wyrwać z uścisku chłopaka, na co on zaczął się cicho śmiać. Pierwszą moją myślą ratunku była zamiana w zwierzę. Lecz nie chciałam ujawniać mojej drugiej twarzy.
Podniosłam lekko twarz aby upewnić się czy to ta sama osoba co w moich snach. Niestety nie myliłam się. Co prawda zawsze zostawał przedstawiany w nich jako rycerz który mnie bronił przed złem świata, ale ja i tak czegoś się obawiałam. W końcu był dla mnie obcym człowiekiem, więc nie ma co się dziwić.
-Wiem kim jesteś. Wiem o tobie wszystko. Teraz przynajmniej jest nadzieja, że nie tylko ja należę do dziwaków.-usłyszałam aksamitny szept nieznanego mi chłopaka
Zerwał się gwałtownie z kanapy i pobiegł przez las. Nie wiem dlaczego ale pobiegłam za nim, tylko w postaci białego wilka. Można było mnie zobaczyć na kilometr, mój kolor dosłownie raził po oczach. Lecz w tej chwili nie zwracałam na nic uwagi chciałam tylko i wyłącznie dowiedzieć się czegoś więcej o tajemniczym człowieku, który w jednej sekundzie wtargnął do mojego życia. Biegłam dobre dwadzieścia kilometrów przez las. A on nadal nie zwalniał. W końcu wyprzedziłam go i stanęłam na wprost niego. Był zmuszony do zatrzymania się w miejscu i wysłuchania mnie.
Zastanawiałam się przez chwilę czy usłyszy mnie gdy będę mówić do niego myślami czy zmienić się w człowieka i zaryzykować życiem. Postanowiłam zaryzykować. Podniosłam się z czworaków i spojrzałam w zielone oczy chłopaka.