Uwaga!

Obserwatorzy

13 lipca 2013

Rozdział I: Rutyna dnia..

Dzień jak każdy. Wstałam ubrałam się, książki spakowałam do torby i na dół do kuchni zjeść śniadanie. Rutyna dnia. Na dole jak zawsze czekają na mnie przybrani rodzice, których kocham nad życie. Więc zbiegłam na dół ubrana w białą tunikę na krótki rękaw i czarne getry. Przy stole siedział Louis, mój tato, a w kuchni buszowała Pearl, moja mama. Co dzień ich tak widzę, wyjątkiem jest sobota.
Więc przyszłam do kuchni zjeść śniadanie. Pearl zrobiła kanapki z dżemem brzoskwiniowym. Zjadłam je na szybko i wybiegłam do lasu jak co dzień. Musiałam zażyć trochę ruchu, inaczej musiałabym całą energię wyładować na nauczycielach, a wtedy.. współczuje im. Jak zawsze pobiegłam w postaci wilka, nie wilkołaka, wilka. Wilkołak kojarzy mi się z krwiożerczą bestią która pożera każdą żyjącą istotę na świecie. A ja..? Jestem jak każdy inny, tylko nosze ze sobą mały sekret. Jestem delikatna i krucha, a nie obleśna i stworzona z nieznanego materiału, którego nikt nie zniszczy. Więc jestem wilkiem trochę większym od normalnych.
Biegłam tak rozmyślając 10 kilometrów. Zajmowało mi to około dwóch minut. Wielkie łapy, dobrze rozbudowane mięśnie i ciało dawało mi idealne warunki do długich biegów. Uwielbiam ten stan. Uwielbiam moje przyśpieszone tętno, bicie pazurami w mech czy nawet wpadanie na drzewa, które nie raz w tajemniczy sposób wyrosły przede mną w najmniej odpowiednim momencie.
W końcu dotarłam do olbrzymiego dębu, który służył za podporę do mojego domku. Dziecinne..? Możliwe. Lecz ja go traktuje jak drugi dom. Przeze mnie budowany, przeze mnie dekorowany. Inaczej mówiąc- czysta moja praca i wysiłek, który jak najbardziej się opłacił. Stoi on tu (a raczej wisi na drzewie) od kąt pamiętam. Powstał tutaj od razu po moim przyjeździe. Czyli już jedenaście lat temu, to można wręcz ująć za cud, ze jeszcze jest w jednym kawałku. W nim mogę odpocząć, odbiec od codziennych problemów.. Spędzam z nim codziennie czas i uważam go za dobrze zainwestowany.
Wbiegłam na górę i usiadłam na krześle. Rozejrzałam się dookoła za moim zeszytem. Za moim małym pamiętniczkiem zawierającym wszystkie moje uczucia czy wydarzenia z życia te dobre i te złe. Więc podeszłam do półki przy której powinien leżeć, tylko ten.. niknął..? Albo go gdzie indziej położyłam, ale nawet sama pamiętam, że go tam kładłam..! A może wypadł przez okno bo półka blisko jego się znajduje. Ale znowu zamykam okno.! Albo.. właśnie drzwi były otwarte a zawsze zamykam na klucz.. Dobra rodziców się sprowadzi wszystko znajdą, a bynajmniej mam taką nadzieje. Ostatnio komórka mi cudownie znikła, okazało się, że Saphira ( mój pies) wyniosła ją do budy. A rodzice ją dzięki Bogu znaleźli, a raczej wyczuli, w dosłownym znaczeniu. Mają lepszy węch ode mnie, niestety mogę się do nich tylko porównywać o w postaci wilka. I zazwyczaj wolniej to całe tropienie mi idzie. Zawsze sobie to tłumacze ich latami życia, które dostarczyły im więcej doświadczeni niż moje.
I znów powrót do domu, tylko tym razem wychodzę i biegnę z plecakiem do szkoły i w postaci człowieka. Ehh, a w szkole.. nie za ciekawie. Chęć wyjścia do lasu i zamknięcia się w nim, jest kusząca.. lecz nie realna. Musze się uczyć, sprawie, że moi rodzice, którzy mnie porzucili będą ze mnie dumni. Moje życie nigdy nie było łatwe, a na pewno w postaci wilka. Co dzień wręcz muszę założyć maskę, przykrywającą moje uczucia. Wcielam się w twardą osobę zazwyczaj rano, przed wyjściem do szkoły. Robię to bez problemów, wstaje, powtarzam w kółko Wszystko będzie dobrze i staram się funkcjonować jak każdy. Wieczór okazuje się tylko wolnością. Cichym łkaniem w kącie i wspominanie dnia, który okazuje się zawsze zły.
Na korytarzu szkolnym od razu skierowałam się pod okno. Zawsze tam podchodzę. Siadam na parapecie i rysuje, zazwyczaj wilki lub twarz która śni mi się po nocach.  Nie wiem dlaczego ale ta twarz kryje w sobie tajemnice tak jak ja.. tak mi się zdaje. Gdy powiedziałam to mojej przyjaciółce (Pearl) stwierdziła, że jest to przypadkowa twarz wychwycona na tłocznej ulicy i pewnie dlatego nie wiem czy widziałam ją kiedykolwiek na żywo.Lecz zwróciłam uwagę na jeden fragment twarzy nieznajomego. A mianowicie na oczy. Posiadały taki sam odcień jak moje. Wiązałam tlyko i wyłącznie nadzieje, że jest taki jak ja. Że tak samo jak ja posiada swój sekret. Lecz na ten domysł może odpowiedzieć czas, który w nieskończoność się dłuży...




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz